Jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko spakowałam i to samo poradziłam Wiktorii. Spakowałyśmy walizki do bagażnika i pożegnałyśmy się z rodzicami.
- Uważajcie na siebie w Londynie.- oznajmiła mama i przytuliła nas do siebie.
- Jasne, mamo.- zapewniłyśmy jednocześnie. Pożegnałyśmy się z tatą i wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do auta, a Wiktoria włączyła radio i z głośników popłynęły pierwsze nuty jednej z naszych ulubionych piosenek - Perdóname. Obie zaczęłyśmy śpiewać.
- Wytrzymasz w Londynie bez siatkówki?
- Będę pocieszać się piłką nożną.- zaśmiała się.- W końcu będą tam jacyś fajni piłkarze, co nie?
- Nie zapędzaj się siostrzyczko.- odparłam. Po niecałych trzech godzinach dojechałyśmy do Bełchatowa. Zatrzymałyśmy się przed Energią i weszłyśmy do środka. Wiktoria poszła po drodze do łazienki, a ja na salę gdzie kilku zawodników rozgrzewało się, ale nie było wśród nich żadnego Polaka.
- Hej piękna niewiasto, bolało jak spadałaś z nieba?- zagadał do mnie ktoś z hiszpańskim akcentem.
- Nie, ale Ciebie zaboli jak Ci przyłożę.
- A brat pięknej niewiasty Ci poprawi.- usłyszałam głos Michała. Odwróciłam się i wręcz rzuciłam się bratu na szyję.- Ja też się za Tobą stęskniłem, młoda. Jak w Bełchatowie? Co u Wiki?
- Wszystko dobrze.
- A z nami się nie przywitasz?- zapytał Andrzej oburzony. Jego, Mariusza i Karola wyściskałam.
- Uważajcie na siebie w Londynie.- oznajmiła mama i przytuliła nas do siebie.
- Jasne, mamo.- zapewniłyśmy jednocześnie. Pożegnałyśmy się z tatą i wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do auta, a Wiktoria włączyła radio i z głośników popłynęły pierwsze nuty jednej z naszych ulubionych piosenek - Perdóname. Obie zaczęłyśmy śpiewać.
- Wytrzymasz w Londynie bez siatkówki?
- Będę pocieszać się piłką nożną.- zaśmiała się.- W końcu będą tam jacyś fajni piłkarze, co nie?
- Nie zapędzaj się siostrzyczko.- odparłam. Po niecałych trzech godzinach dojechałyśmy do Bełchatowa. Zatrzymałyśmy się przed Energią i weszłyśmy do środka. Wiktoria poszła po drodze do łazienki, a ja na salę gdzie kilku zawodników rozgrzewało się, ale nie było wśród nich żadnego Polaka.
- Hej piękna niewiasto, bolało jak spadałaś z nieba?- zagadał do mnie ktoś z hiszpańskim akcentem.
- Nie, ale Ciebie zaboli jak Ci przyłożę.
- A brat pięknej niewiasty Ci poprawi.- usłyszałam głos Michała. Odwróciłam się i wręcz rzuciłam się bratu na szyję.- Ja też się za Tobą stęskniłem, młoda. Jak w Bełchatowie? Co u Wiki?
- Wszystko dobrze.
- A z nami się nie przywitasz?- zapytał Andrzej oburzony. Jego, Mariusza i Karola wyściskałam.
- Jak Ty to robisz że im jesteś starsza jesteś coraz ładniejsza?
- Tak jakoś wyszło.- zaśmiałam się.
Dołączyła do nas Wiktoria.
- No cześć. Co u Was?
- Aza, no hej. Jak na bydgoskich parkietach?- spytał Karol. Aza najprawdopodobniej ze względu na Wiktorię Azarenkę, choć ta niewiele miała wspólnego z siatkówką.
- Koniec tego dobrego. Rozgrzewka i krótki mecz. Ruchy panowie.- oznajmił Falasca, a chłopcy posłusznie wykonali jego polecenia.
- Trenerze, a dziewczyny mogą z nami zagrać?- spytał Michał i miałam ochotę go za to udusić bo nie lubiłam grać.
- Tak, jasne.- zgodził się. Razem z Wiki weszłyśmy na boisko. Aza dołączyła do drużyny Michała, a ja Mariusza.
- Idź na obronę.- zarządził nieudolny podrywacz.
- Sam sobie idź.- odparowałam, a on poszedł do przodu. Pochylił się i zaczął kołysać na boki.
- Nie baw się w bramkarza bo przegramy jak Argentyna mundial.- wyprostował się i odwrócił w moją stronę.
- Odwołaj to.
- Nie.
- Po prostu odwołaj to co powiedziałaś, a wszystko będzie okej.
- Jestem w Polsce. Mogę mówić co chcę gdzie chcę i kiedy chcę, a Tobie nic do tego.
- Odwołaj to co powiedziałaś bo...
- Bo co? Uderzysz mnie? Proszę bardzo.- uśmiechnęłam się kpiąco. Staliśmy na przeciwko siebie i mierzyliśmy wzrokiem który mógł zabijać.
- Odszczekaj to co powiedziałaś o Argentynie.- syknął.
- W tym twoim kraju mieszkają naziści którzy mordowali w czasie 2 Wojny Światowej.
- Przegięłaś.
- Marina, wystarczy.- oznajmił Mariusz, a Karol odciągnął ode mnie Argentyńczyka. Conte zmienił się stronami z Andrzejem. Na twarzy mojego rodaka błąkał się chytry uśmieszek.
- Masza, serwujesz.- Mariusz rzucił mi piłkę. Podeszłam do połowy boiska.
- No cześć. Co u Was?
- Aza, no hej. Jak na bydgoskich parkietach?- spytał Karol. Aza najprawdopodobniej ze względu na Wiktorię Azarenkę, choć ta niewiele miała wspólnego z siatkówką.
- Koniec tego dobrego. Rozgrzewka i krótki mecz. Ruchy panowie.- oznajmił Falasca, a chłopcy posłusznie wykonali jego polecenia.
- Trenerze, a dziewczyny mogą z nami zagrać?- spytał Michał i miałam ochotę go za to udusić bo nie lubiłam grać.
- Tak, jasne.- zgodził się. Razem z Wiki weszłyśmy na boisko. Aza dołączyła do drużyny Michała, a ja Mariusza.
- Idź na obronę.- zarządził nieudolny podrywacz.
- Sam sobie idź.- odparowałam, a on poszedł do przodu. Pochylił się i zaczął kołysać na boki.
- Nie baw się w bramkarza bo przegramy jak Argentyna mundial.- wyprostował się i odwrócił w moją stronę.
- Odwołaj to.
- Nie.
- Po prostu odwołaj to co powiedziałaś, a wszystko będzie okej.
- Jestem w Polsce. Mogę mówić co chcę gdzie chcę i kiedy chcę, a Tobie nic do tego.
- Odwołaj to co powiedziałaś bo...
- Bo co? Uderzysz mnie? Proszę bardzo.- uśmiechnęłam się kpiąco. Staliśmy na przeciwko siebie i mierzyliśmy wzrokiem który mógł zabijać.
- Odszczekaj to co powiedziałaś o Argentynie.- syknął.
- W tym twoim kraju mieszkają naziści którzy mordowali w czasie 2 Wojny Światowej.
- Przegięłaś.
- Marina, wystarczy.- oznajmił Mariusz, a Karol odciągnął ode mnie Argentyńczyka. Conte zmienił się stronami z Andrzejem. Na twarzy mojego rodaka błąkał się chytry uśmieszek.
- Masza, serwujesz.- Mariusz rzucił mi piłkę. Podeszłam do połowy boiska.
- Ej, co jest?! Do linii!- krzyknął Michał.
- Nie denerwuj mnie, Misiek.- wyszczerzyłam się. Zaserwowałam tak że piłka uderzyła mojego brata w głowę. Ponownie dostałam piłkę i znów zaserwowałam, tym razem Conte przyjął, a mój brat próbował przebić, ale nie pozwolił na to blok Karola i Andrzeja. Przybiłam piątkę z chłopakami i znowu zaserwowałam. Michał przyjął piłkę, a Wiktoria przebiła i tym razem nikomu nie udało się zablokować piłki. Mecz wygrała nasza drużyna.
- Przez was jestem cała spocona.
- Zapraszamy pod prysznic.- oznajmił Andrzej.
- Dzięki za propozycję, ale skorzystam z prysznica u Michała. Co nie, braciszku?
- Tak, jasne. Wrona, jaka propozycja?!
- Nic niemoralnego, Winiar.
- Conte!- zawołałam. Argentyńczyk odwrócił się.
- Czego chcesz, Winiarska?- zapytał chłodno.
- Przepraszam, poniosło mnie. Ale twój tekst o moim tyłku był prostacki.
- Perdóname, Marina. Możesz mi mówić Facu.
- A ty mi Mari lub Masza.
- Dlaczego Masza?
- Sama nie wiem, ale chyba jako skrót od imienia. Mariusz wymyślił Maszę. Chyba muszę go spytać.- oznajmiłam z uśmiechem. On również się uśmiechnął.- A tak na marginesie jak mogliście wygrać z moimi Holendrami? Wiesz jaki piękny byłby finał? Taki europejski.
- Jak to mówią, hasta la vista.
- Veremos en Rusia.
- Así que, vamos a ver.- zaśmiał się i poszedł do szatni.
- O czym gadaliście?- obok mnie wyrosła Wiktoria.
- Przestraszyłaś mnie. Gadaliśmy o mundialu.
- Serio? Już myślałam że wyciągnął Cię na jakąś kawę lub coś w tym stylu.
- Mam chłopaka, Wiki.
- Oddalonego o półtora tysiąca kilometrów stąd. A poza tym to tylko kawa.- razem wyszłyśmy z budynku i wsiadłyśmy do samochodu w którym zaczekałyśmy na Michała. Po piętnastu minutach usiadł na tylnej kanapie mojej metalicznie niebieskiej Škody Fabii w wersji hatchback.
- Dagmara i Oliwier ucieszą się że was zobaczą. Oli się za wami ogromnie stęsknił. A tak właściwie to co robicie w Bełchatowie? Powinnaś jeszcze chodzić do szkoły, Wiki. Rok szkolny się nie skończył.
- Zabieram młodą do Londynu, musi zobaczyć trochę świata.- odparłam.
- No, tak. Chelsea.- mruknął. Misiek nie przepadał za tym klubem i odkąd pamiętam kibicował Liverpoolowi i Arsenalowi.
- Ja tam lecę dla Arsenalu. Dawno nie widziałam Wojtka.- odezwała się Wiki. Po kilkunastu minutach zaparkowałam pod domem brata. W drzwiach powitała nas Dagmara.
- Cześć, dziewczyny. Jak wam minęła podróż? Siadajcie, zaraz podam obiad. Jak tam w Bydgoszczy?- wypytywała. Poszłam za nią do kuchni. Z szafki wyciągnęłam talerze, a z szuflady sztućce i ruszyłam za bratową do jadalni. Po obiedzie Michał pojechał odebrać Oliego od kolegi. Około siedemnastej dostałam SMS'a od Andrzeja z pytaniem czy nie mam ochoty z nim i Karolem gdzieś wyskoczyć. Odpisałam że bardzo chętnie. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne rurki i niebieski podkoszulek, a na stopy wsunęłam granatowe trampki. Gdy tylko rozległ się dzwonek do drzwi zeszłam na dół i poszłam z chłopakami na miasto.
- Jakieś plany czy będziemy bezsensownie łazić?- spytałam po kilkunastu minutach spaceru.
- Nie jęcz. Idziemy po Conte.- poinformował łaskawie Karol.
_________
Witam na moim nowym opowiadaniu.
Zapowiada się siatkarsko-piłkarsko.
Hope you enjoy it.
See you.
Bardzo fajnie się zaczyna :) Cudnie się czyta przepychanki Conte z Mariną :D
OdpowiedzUsuń"- Hej piękna niewiasto, bolało jak spadałaś z nieba?- zagadał do mnie ktoś z hiszpańskim akcentem.
- Nie, ale Ciebie zaboli jak Ci przyłożę.
- A brat pięknej niewiasty Ci poprawi." a ten fragment wręcz KOCHAM <3 :D
Świetny rozdział. Na tyle, że podbiłaś moje serce. Uwielbiam tematykę taką, chociaż sama nie piszę takiej. :)
OdpowiedzUsuńTak jak jasności, czytam opowiadania tych osób, które również znajdują czas na moje opowiadanie. Mam nadzieję, że znajdziesz czas.
Pozdrawiam,
http://akfradratposiadaartystycznaduszyczke.blogspot.com/
Świetnie się zaczyna. Wciągnęłam się. Ogromny plus za wybór siatkarzy. Uwielbiam ich! :)
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta przepychanki Conte i Mariny. Zabawne :D
Pozdrawiam ;*
P.S. Pewnie zaraz pochłonę resztę rozdziałów i nie będę mogła się doczekać kolejnego.