18 maja 2015

Three

Po weekendzie spędzonym z chłopakami nadszedł czas pożegnania i wylotu do Londynu. Oczywiście w niedzielę poszliśmy na wybory. Mając dość zakłamanych złodziei-polityków oddaliśmy głos na Pawła Kukiza.
Andrzej przytulił mnie do siebie.
- Nie baw się tam za dobrze.
- Przywieź nam coś jak będziesz wracać.- dodał Karol, za co dostał od Mariusza w potylicę.
- Uważaj na siebie. Będę za Tobą tęsknił, Masza.- Szampon zmierzwił mi włosy.
- Powodzenia, Mari.- Conte przytulił mnie do siebie.
- Też będę za wami tęsknić.- uśmiechnęłam się smutno. Nie lubiłam pożegnań. Czułam łzy napływające mi do oczu.
- Nie płacz, za niedługo się zobaczymy.- zapewnił Argentyńczyk.
- Do zobaczenia.- pożegnałam się i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta w którym czekała Wiki z Michałem.
- Możemy już jechać?- spytał mój brat. Pokiwałam głową, a Misiek ruszył spod domu. Wiktoria nachyliła się nad skrzynią biegów i włączyła radio. Z głośników dobiegł głos prezentera zapowiadającego następną piosenkę - Locę Shakiry. Wiki cicho podśpiewywała refren.
- Misiek, wiesz czemu Mariusz nazywa mnie Maszą?- spytałam.
- Skrót od Marii lub Mariny.
Po niecałej godzinie dojechaliśmy do Łodzi. Weszliśmy na halę odlotów zwracając na siebie uwagę ludzi. Właściwie to Michał zwracał uwagę. Jakiś mały chłopiec podszedł do niego i poprosił o autograf. Misiek uśmiechnął się i złożył podpis. Uśmiechnęłam się widząc jak chłopiec pobiegł do matki z szerokim uśmiechem.
- Zadzwońcie jak wylądujecie. Uważajcie na siebie. Mari pilnuj Wiki.
- Ej, ja tu jestem.- obruszyła się nastolatka.
- Pasażerów lotu numer 162 do Londynu prosimy o udanie się na odprawę.- z głośników dobiegł głos spikerki. Przytuliłyśmy się do Michała i poszłyśmy na odprawę. Po niecałej godzinie siedziałyśmy już w samolocie. Cieszyłam się że zamieszkam w Londynie razem z Hubertem, ale martwiłam się o to czy znajdę pracę. Wiktoria przez cały lot czytała "Gwiazd Naszych Wina" Greena. Samolot wylądował na Heathrow. W hali miał na nas czekać Hubert, ale oprócz niego zauważyłam dwóch innych piłkarzy co ucieszyło Wiki.
- Cześć kochanie.- Hubert pocałował mnie krótko w usta.- Cześć Wiki. Dziewczyny, to Oscar i Andreas Christiansen.
- Hej, miło was poznać.- przywitałam się z piłkarzami.
- Ciebie również. Hubert nam o Tobie opowiadał.- odparł Brazylijczyk z uśmiechem. Wiki spoglądała na Andreasa z zaciekawieniem. Wzięłam walizkę i ruszyłam do wyjścia.
- Daj, pomogę Ci.- usłyszałam obok mnie głos Oscara. Brazylijczyk wziął ode mnie walizkę.
- Dzięki.- odparłam.
- Jak w Polsce? Hubert mówił że jesteś ze sportowej rodziny.
- Tak, zgadza się. Ściśle mówiąc siatkarskiej. Ojciec był siatkarzem, brat wciąż jest, a moja siostra zaczyna.
- A Ty?
- Czasami pogram rekreacyjnie.
- A piłka?
- Raczej rzadko.
- Trzeba będzie to zmienić.- uśmiechnął się. Włożyliśmy walizki do bagażnika czarnego Range Rovera. Wiki z Oscarem i Andreasem usiadła z tyłu. Mój telefon zaczął grać Enter Sandman. Odebrałam połączenie od brata.
- Marina?- usłyszałam głos Michała.
- Nie, Święty Mikołaj.
- Żyje.- ktoś po drugiej stronie odetchnął z ulgą.
- Miałaś zadzwonić zaraz po wylądowaniu.
- Dopiero co wylądowałyśmy.- oznajmiłam.- Samolot się nie rozbił.
- Nie żartuj sobie, dobra? Z Wiki wszystko okej?
- Tak, wszyscy mają się dobrze.
- Cieszę się. Zadzwoń do mnie jutro.
- Zadzwonię. Do jutra.
- Pa.- odpowiedział i rozłączył się. Wymieniłam krótkie porozumiewawcze spojrzenie z Wiktorią. Po kilkunastu minutach Hubert zatrzymał się na podziemnym parkingu. Duńczyk pożegnał się z nami i poszedł w swoją stronę. Windą wjechaliśmy na piąte piętro. Oscar wszedł do mieszkania nr 12, a my do 11.
- Pokażę wam pokoje.- oznajmił i poszedł w głąb mieszkania. Wiki dostała nieduży pokój z brzoskwiniowymi ścianami, a ja większy jasnoniebieski. Wypakowałam się i poszłam do salonu, gdzie Oscar i Hubert oglądali mecz. Usiadłam obok mojego chłopaka i oparłam głowę na jego ramieniu. Wyprostowałam się gdy Agüero dostał piękną piłkę od Silvy i ruszył w kierunku bramki przeciwnika.
- Jest może jakiś mecz siatkówki?- spytałam. Hubert przeskoczył po paru kanałach i zatrzymał się na Canal+Sport 2, gdzie był transmitowany mecz Perugii z Lube Banca Macerata.
- Pasuje Ci?- spytał a ja pokręciłam głową. Wrócili do oglądania meczu City z QPR, a ja poszłam do pokoju. Z walizki wyciągnęłam laptopa i w wyszukiwarkę wpisałam hasło 'wyniki wyborów 2015'. Duda na pierwszym z 34%, na drugim Kukiz z 32%, a trzecie Komorowski z 20%.
- Tak. Tak. Tak.- mówiłam sama do siebie z szerokim uśmiechem.
- Co się tak szczerzysz do ekranu? Oglądasz mecz Zenitu?- wypytywała Wiki.
- Nie. Cieszę się z wyników wyborów. Wreszcie jakieś zmiany.- odparłam. Wiktoria spojrzała na monitor i również się uśmiechnęła. Przybiłyśmy sobie piątkę.- Trzeba będzie wybrać się na drugą turę.
- No, koniecznie.- zgodziła się.- Idziemy do chłopaków?
- Możesz iść sama. Ja jeszcze posprawdzam sobie parę rzeczy.
- Okej.- pokiwała głową i wyszła z pokoju. Weszłam na facebooka i sprawdziłam kto jest dostępny. Napisałam do Szczęsnego czy nie miałby ochoty spotkać się ze starą znajomą.
'Bardzo chętnie. Jesteś w Londynie?'
'Nie kurwa, w Monachium. Gdzie chcesz się spotkać?'
'Może Trafalgar Square?'
'Okej. Za pół godziny.'
Wyszłam z pokoju i poszłam do salonu.
- Wiki idziesz na spacer?- spytałam. Bez słowa wstała z kanapy. Pożegnałyśmy się z chłopakami i wyszłyśmy z mieszkania.
- Gdzie idziemy?- spytała Wiktoria.
- Zobaczyć się z twoim ukochanym Wojtkiem Szczęsnym.
- Serio?Ale fajnie.- uśmiechnęła się. Po niecałych dwudziestu minutach byłyśmy na Trafalgar Square. Bramkarz siedział na jednej z ławek.
- Cześć Wojtuś.- wyszczerzyłam się stojąc przed nim.
- Cześć Mari, hej Wiki. Chodźcie do mnie, przedstawię wam chłopaków.
- Twoich kolegów z Arsenalu?- zapytałam, a bramkarz pokiwał głową. Wojtek mieszkał w dość dużym domu na Holloway. Przed drzwiami stała dwójka mężczyzn.
- Mari, Wiki to Aaron Ramsey i Jack Wilshere. Aaron, Jack to Wiktoria i Marina Winiarskie.- przedstawił nas sobie.- Napijecie się czegoś?
- Nie, dzięki.- odparliśmy niemal równocześnie. Usiedliśmy w salonie.
- Długo się znacie?- spytał Aaron.
- Około pięciu lat.
- To Ty jesteś dziewczyną ze zdjęcia.- oznajmił Jack.
- Jakiego zdjęcia?
- Tamtego.- wskazał na stojące na kominku zdjęcia. Podeszłam do nich. Na zdjęciu był mój brat, Wojtek, Wiki i ja.
- Wojtek coś wam o mnie mówił?- zapytałam.
- Że grasz w siatkówkę.
- Czasami. Wiki i Michał częściej.- do domu weszło paru innych piłkarzy.
- Nie umiecie pukać?- spytał lekko zdenerwowany gospodarz.
- Hej.- przywitali się. Wiktoria pogrążyła się w rozmowie z Calumem, a ja z Aaronem i Kieranem. Wiki mogła skorzystać z nie nadarzającej się zbyt często okazji rozmowy z Anglikiem z krwi i kości. Około dwudziestej zadzwonił Hubert.
- Mari, gdzie jesteś?- zapytał.
- U Wojtka.
- To dobrze. Martwiłem się o was. O której wracacie?
- Za niedługo wrócimy.- zapewniłam.
- Okej. Do zobaczenia.- pożegnał się i zakończył połączenie.
- Wojtek, odwieziesz nas?- spytałam.
- Tak, pewnie.
- Ja mogę was odwieźć. Gdzie mieszkacie?- zaoferował się Walijczyk.
- Na Bayswater Road. Mieszkasz po drodze?
- Nie, ale z chęcią was odwiozę.
- Dziękuję bardzo.- uśmiechnęłam się. Po pożegnaniu się z chłopakami wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do czerwonego Mercedesa Aarona. Po kilkunastu minutach zatrzymał się pod budynkiem.
- Dzięki. Do zobaczenia.- pożegnałyśmy się.
- Do zobaczenia.- odparł i odjechał. Windą wjechałyśmy na piąte piętro. Wzięłam prysznic i poszłam spać. Jutro będę musiała zacząć szukać pracy.

4 komentarze:

  1. Lube Banca Cerabata... Nie wiem, czy to celowy zabieg, taka złośliwość ze strony Mariny, czy zwykła pomyłka z Twojej, ale jeśli to drugie, błagam - napraw to xD
    Spokojny ten rozdział :) Muszę przyznać, że lepiej odnajduję się w siatkówce, nie lubuję się za bardzo w nodze, więc nie wiem, czy się nie pogubię w czasie czytania kolejnych postów xD Ale zaciekawiłaś mnie :) Mogłabyś mnie informować o kolejnych rozdziałach na moim blogu (spam)? :)
    Dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże, przepraszam. Jakiś chochlik się wkradł. Już poprawione. Dzięki za zwrócenie uwagi.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Znowu mylą mi się imiona bohaterów przez zbyt małą ilość opisów. Jakoś nie bardzo rozbawiła mnie odpowiedź Mariny 'Nie kurwa, W Monachium'. Nie potrafię stwierdzić dlaczego, ale nie potrafię jej polubić. Wydaje mi się, że... nie ważne. Rozbawiło mnie za to chęć odwiezienia dziewczyn jednego z kolegów Wojtka. Nie było mu po drodze, ale był bardzo chętny.
    Pozdrawiam,
    http://akfradratposiadaartystycznaduszyczke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń