07 lipca 2015

Five

Stanęłam na płycie lotniska w Krakowie i spojrzałam w niebo. Było lekko zachmurzone, ale temperatura była idealna. Wsiadłam do autobusu, który miał zawieźć mnie i innych podróżnych do budynku lotniska. Przeszłam przez kontrolę paszportową i poszłam odebrać swój bagaż. W tłumie zauważyłam Michała i podeszłam do niego.
- Cześć.- przytulił mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.- Jedziemy do hotelu, a później pójdziemy na trening.- oznajmił gdy szliśmy do samochodu. Po kilkunastu minutach Michał zatrzymał się pod hotelem. Podeszłam do recepcji i zarezerwowałam pokój numer 206 na dwa dni. Wjechałam na trzecie piętro, a Misiek na szóste.
- Ale tu duszno.- jęknęłam wchodząc do pokoju. Otworzyłam okno i odetchnęłam z ulgą. Poszłam do łazienki i przebrałam się w niebieski top i czarne legginsy. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i byłam pewna że to Michał.
- Marinka.- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam i uśmiechnęłam się.
- Krzysiu.
- Marincia. Maszunia.
- Krzysiulek. Igiełka.- zaśmiałam się i wtuliłam się w siatkarza.
- Słyszałem że w Londynie balowałaś.
- Chwilę tylko. Lepiej baluje się z wami.
- No ja myślę.- prychnął Krzysiek. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Opowiadaj co u Ciebie? Co u Iwony i dzieci?- wypytywałam
- Wszystko dobrze. Sebastian w Rzeszowie ma kolegów, Dominika też. A u Ciebie? Zamieszkasz na stałe w Londynie?- spytał spoglądając na mnie badawczo.
- Tak. Raczej tak.- odparłam. Do pokoju wszedł Michał z Bartkiem i Piotrkiem. Kurek przytulił mnie do siebie i podniósł na parę centymetrów. Gdy postawił mnie na ziemi podeszłam do Cichego i wspięłam się na palce. Nachylił się do mnie, a ja pocałowałam go w policzek. Tęskniłam za chłopakami, byli dla mnie jak rodzina. Tacy starsi bracia, którym mogłam o wszystkim powiedzieć. Uśmiechnęłam się do nich.
- Tęskniłam za wami. Co tam u was?
- Jakoś leci, a u Ciebie?- odparł Bartek.
- Młoda wyjechała do Londynu. Znalazła pracę.- odpowiedział mój brat. Westchnęłam i przewróciłam oczami.
- Gratulujemy.- Piotrek objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.- Tylko nie zapomnij nas od czasu do czasu odwiedzić.
- Ja bym zapomniała? No wiesz...- przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi, w których ukazała się twarz Pawła.
- Zbieramy się...- mruknął.- Marina!- krzyknął i przytulił mnie do siebie.
- Cześć.- zaśmiałam się.- To jak, jedziemy na ten trening czy nie?- spytałam
- Tak. Za pięć minut w recepcji.- poinformował Paweł i razem z chłopakami wyszliśmy z pokoju. Chłopcy poszli do swoich pokoi, a ja wraz z Krzyśkiem i moim bratem zeszłam na dół. Przeszliśmy do autokaru. Przywitaliśmy się z Sokalem oraz Blainem.
- Przepraszam, a pani to?- spytał Francuz.
- Marina Winiarska, siostra Miśka. Nie będę sprawiać probkemu?
- Nie skąd. Miło mi panią poznać. Philippe Blaine.- uścisnęliśmy sobie dłonie. Poszłam do chłopaków, którzy zajęli miejsce z tyłu i usiadłam obok mojego brata. Michał włączył na telefonie piosenkę, którą nasza trójka doskonale znała i zaczęliśmy śpiewać. Autokar powoli się wypełniał. Razem z nami usiadł Bartek i Piotrek.
- Co u nieobecnych?- spytałam
- A o kogo dokładnie Ci chodzi?- zapytał Piter
- Mario, Guma, Kadziu i Zibi.- wymieniłam
- Kadziewicz jest w Krakowie. Zbigniew, jak już pewnie wiesz, wyjeżdża do Chin. U Mariusza i Pawła wszystko dobrze.- odpowiedział Igła. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod Areną. Chłopcy poszli się przebrać, a ja poszłam na halę. Przywitałam się z Antigą i usiadłam na plastikowym krzesełku. Obserwowałam rozgrzewkę, a później mecz.
- Marina, chodź zagrać!- zawołał Piotrek. Spojrzałam na trenera, a on pokiwał głową. Weszłam na parkiet i stanęłam obok Dzika. Rafał zaserwował, a ja z małymi kłopotami przyjęłam piłkę. Bartek przebił ją na drugą stronę. Mecz skończył się wynikiem 3-2 dla nas. Wróciliśmy do hotelu. O dwudziestej do mojego pokoju wszedł Michał.
- Urządzamy posiadówę. Idziesz?- spytał
- Tak, czemu nie.- zgodziłam się. Schowałam telefon do kieszeni i wyszłam za bratem. Pojechaliśmy na piąte piętro i weszliśmy do pokoju 404. W środku siedziało paru reprezentantów Polski i USA. Podszedł do mnie Krzysiek i objął mnie ramieniem.
- Paul, Russell to Marina, siostra naszego Winiara. Mari, to Paul i Russell.
- Cześć, miło was poznać.- oznajmiłam z uśmiechem.
- Ciebie również.- odparł Holmes. Ktoś z telefonu puścił jedną z piosenek Queen.
- Zróbmy sobie wieczór karaoke!- zaproponował mój brat.
- Co powiecie na wieczór karaoke?- zapytałam Amerykanów.
- Świetny pomysł.- zgodnie stwierdzili.
- Okej. Skoczę po coś do picia. Michał, wyskakuj z kasy.- spojrzałam na brata. Odpowiedział mi spojrzeniem mówiącym 'czemu akurat ja?', ale wyciągnął z kieszeni trzy dychy.
- Idę z Tobą.- zaoferował się Igła. Wyszliśmy z hotelu i poszliśmy do Carrefoura w Krakowskiej. Kupiliśmy duże pepsi, sprite'a, sok pomarańczowy, kilka paczek chipsów serowo-cebulowych i kubeczki jednorazowe. Gdy wróciliśmy w pokoju przybyło parę osób. Ktoś wpadł na pomysł stworzenia duetów i w ten sposób zaczęło się losowanie, by było jak najbardziej sprawiedliwie. Wylosowałam karteczkę z nazwiskiem Lotman. Usiadłam obok niego.
- Wychodzi na to że zaśpiewamy razem.- oznajmiłam.
- Fajnie. Co zaśpiewamy?- spytał i tym momencie podszedł do nas Bartek z małym pudełkiem. Paul wylosował Show Must Go On Queen. Kubiak i mój brat zaśpiewali Highway To Hell, później Kurek z Nowakowskim Can't Remember To Forget You.
- Odtworzycie teledysk?- zaśmiał się Ignaczak.
- Lubisz jak facet macha Ci przed nosem tyłkiem, Krzysiu?- zapytał Piotrek. Igła momentalnie przestał się śmiać. Po występie Pita i Kurasia nadszedł czas na występ Paula i mój. Zebraliśmy krótkie brawa i przybyliśmy ze sobą piątkę. Po dwóch następnych piosenkach Krzysiek wstał.
- Zdrowie króla i królowej karaoke. Paul i Marina. Gratulujemy.- uśmiechnął się i włożył nam na głowy papierowe korony. Zrobił nam zdjęcie. Do jedenastej siedzieliśmy w pokoju i opowiadaliśmy różne historie, żarty i anegdoty, a śmiechom nie było końca. Wróciliśmy do swoich pokoi. Wzięłam prysznic i położyłam się spać.
- Pobudka!- usłyszałam kilka głosów. Otworzyłam oczy i spojrzałam najpierw na dwójkę siatkarzy, a później na zegarek.
- Jest dopiero siódma. Dajcie mi spać.- jęknęłam i przewróciłam się na drugi bok. Któryś z nich zerwał kołdrę.
- Całkiem was popierniczyło.- rzuciłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Przebieraj się i idziemy na śniadanie.- oznajmił Michał. Z torby wyciągnęłam czarne rurki, czarny top i koszulę w kratę. W hotelowej restauracji siedziało paru zawodników. Dosiedliśmy się do stolika przy którym siedział Piotrek. Z pochyloną głową mieszał kawę.
- Czyli nie tylko ja padłam waszą ofiarą.- mruknęłam gromiąc spojrzeniem Ignaczaka i mojego brata.- Michał weź mi kawę i coś do zjedzenia.
- Sama sobie idź.
- Mogłeś mnie o siódmej nie budzić.- odparowałam. Po śniadaniu wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Przed dziewiętnastą ubrałam reprezentacyjną koszulkę Piotrka. Dziesięć minut po siódmej pojechaliśmy pod Arenę.
- Czyją koszulkę ubrałaś, Mari?- spytał z tryumfalnym uśmiechem Nowakowski siadając obok mnie.
- Wiesz co? Jak mogłaś.- Kurek zrobił minę zbitego psiaka. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod Areną. Amerykanie byli już na hali i rozgrzewali się. Paul i Russell gdy tylko mnie zobaczyli pomachali mi, a ja odmachałam. Po kilkunastu minutach rozpoczął się mecz. Do pierwszej przerwy technicznej przegrywaliśmy różnicą 5 punktów. Set skończył się 19-25, ale w drugim wzięliśmy się w garść i szybko wyszliśmy na prowadzenie, które z małymi problemami utrzymaliśmy. W trzecim secie Amerykanie nie pozwolili nam odskoczyć na więcej niż dwa punkty. Czwarty zaczęliśmy całkiem nieźle i szybko wypracowaliśmy dużą przewagę punktową. 25-20 i tie break, w którym szliśmy łeb w łeb, ale ostatecznie wygraliśmy 15-12. Paru siatkarzy zostało by porozdawać autografy i porobić sobie zdjęcia z fanami.
- Przepraszam, można zdjęcie?- usłyszałam obok siebie.
- Tak, oczywiście.- odpowiedział Michał z uśmiechem. Na oko dwudziestoletnia dziewczyna zrobiła sobie selfie z moim bratem. Podziękowała i odeszła.
- Idziecie ze mną do autokaru?- spytałam.
- Tak.- odpowiedział natychmiast Krzysiek i ruszył do wyjścia, a my za nim. Usiedliśmy na tyłach. Oparłam głowę na ramieniu brata i przymknęłam oczy. Wpół do pierwszej byliśmy w hotelu i od razu położyłam się spać. Obudziłam się o dziewiątej, wzięłam prysznic i ubrałam się. Zadzwonił mój telefon i odebrałam połączenie od Arringtona.
- Dzień dobry, Marino.- w słuchawce usłyszałam jego pogodny głos.- Jesteś w Polsce, prawda?
- Dzień dobry. Tak, jestem.
- Świetnie. Przygotowałabyś dwa wywiady z siatkarzami.
- Oczywiście.
- Doskonale. Do zobaczenia.
- Do widzenia.- rozłączyłam się i zaczęłam gmerać w walizce w poszukiwaniu notesu i długopisu.

3 komentarze:

  1. No, no, Marina pracuje nawet na odległość, fajnie ;) Przyjemny rozdzialik, taki lekki, akurat na spokojny wieczór po dniu pełnym zwariowanych niespodzianek i bieganiny po całym mieście ;D Dobrze się to czytało, tak słowem ^^
    Bardzo podoba mi się postać Krzysia, jaką tu tworzysz ^^ I mam jedno pytanko:
    "(...) przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi, w których ukazała się twarz Pawła.
    - Zbieramy się...- mruknął.- Marina!- krzyknął i przytulił mnie do siebie." -> czy Tutaj chodzi o Zagumnego? Taki wylewny jest? :DD
    Widać, że Winiarska dobrze się czuje przy chłopakach. Szkoda, że chce wyjechać do Londynu na stałe :c Ale jestem ciekawa, jak rozwiniesz akcję dalej, więc czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym fragmencie chodziło mi o Zatorskiego :)
      Dziękuję za miłe słowo.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Impreza z Amerykanami bez Matta?! No wiesz co...
    Szkoda, że Marina chce mieszkać w Anglii z Hubertem. Sceny z siatkarzami są zdecydowanie ciekawsze :)

    OdpowiedzUsuń